X Mistrzostwa Polski w Kolarstwie Szosowym Niepełnosprawnych


Czas na jubileusz. Szosa pełna mistrzów

Czas na jubileusz. Szosa pełna mistrzów

Mnóstwo sportowych emocji dostarczyły X Mistrzostwa Polski w Kolarstwie Szosowym Niepełnosprawnych. W gronie uczestników nie zabrakło reprezentantów kraju. Zawody odbyły się 24-26 sierpnia w Wieprzu, Nidku i Rzykach (woj. małopolskie).

Kolarskie święto zostało zorganizowane przez Beskidzkie Zrzeszenie Sportowo-Rehabilitacyjne Start w Bielsku-Białej oraz Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych Start. Jubileuszowa edycja imprezy rozpoczęła się w piątek. Program dnia objął m.in. klasyfikację medyczną nowych zawodników oraz odprawę techniczną.

− Jakiś czas temu postanowiłem, że muszę powrócić do uprawiania sportu dla własnego zdrowia. Jesteśmy na niego skazani, nie ma bowiem lepszego lekarstwa. Ponadto powinienem dawać przykład innym osobom. Żeby być autentycznym, trzeba postawić na kolarstwo czy inną dyscyplinę. Zdecydowałem się więc pojawić się na trasach jako zawodnik – powiedział „NS” Łukasz Szeliga, prezes Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego oraz prezes zarządu PZSN Start, który rywalizował w C3.

Pierwszą odsłoną walki o tytuły był sobotni wyścig ze startu wspólnego. Uczestnicy zaprezentowali swoje umiejętności na znanej pętli Wieprz-Nidek-Wieprz. Została ona wydłużona w porównaniu z ubiegłym rokiem. W zależności od kategorii, na kolarzy czekały 2 lub 4 okrążenia o długości 12,2 km. Ponadto zmieniono kierunek jazdy, ze startu przemieszczano się w stronę Andrychowa.

− Ta modyfikacja nie ma większego znaczenia. Jest podobnie, są podjazdy i zjazdy. Trasa bardzo fajna. Całe szczęście, że przed samym wyścigiem przestało padać. Z kółka na kółko asfalt był coraz bardziej suchy, więc można było sobie pozwolić na szybsze pokonywanie zakrętów – opisał Rafał Wilk, którego wizerunek pojawił się w materiałach zapowiadających mistrzostwa kraju.

Gorsze warunki atmosferyczne panowały w niedzielę. Wówczas odbyła się jazda indywidualna na czas na dystansie pięciu kilometrów. Nad trasą Rzyki-Rzyki Jagódki-Rzyki pojawił się deszcz. Dodatkowym utrudnieniem była niższa temperatura.

− Rozwój imprezy jest bardzo widoczny. Kiedy rozpoczynaliśmy było 30-40 osób, trochę zebranych na siłę. Teraz mieliśmy ponad 80 zgłoszeń, choć nie wszyscy wystartowali. Miło patrzeć, jak zmienia się ten sport i podejście do niego. Teraz Polska jest potęgą w kolarstwie ręcznym – stwierdził Łukasz Szeliga.

Światowa czołówka

Mistrzostwa Polski zostały zorganizowane wcześniej niż zwykle, ale tradycyjnie już po najważniejszej imprezie sezonu. Dla kadrowiczów były nią Mistrzostwa Świata UCI, które odbyły się 2-5 sierpnia w Maniago Reprezentacja Polski wywalczyła we Włoszech 8 medali, z czego 3 przypadły handbikerom z kategorii H4. Rafał Wilk najpierw sięgnął po brąz w jeździe indywidualnej na czas, a następnie powiększył swój dorobek o srebro w wyścigu ze startu wspólnego. W „czasówce” drugim wynikiem popisał się Krystian Giera. Dla niego wicemistrzostwo świata jest największym sukcesem w karierze. Tytuły mistrzowskie obronił Holender Jetze Plat.

− Cieszę się z tych wyników, które osiągnąłem, bo potwierdzam, że jestem w światowej czołówce. Rokrocznie przywożę po komplecie medali z mistrzostw świata. Było trochę loteryjnie, bo kiedy jechałem, to trafiłem w sam środek burzy. Nie będę gdybał, czy to miało jakieś znaczenie. Na pewno bardzo fajnie wypadł Krystian i należy mu pogratulować − powiedział Rafał Wilk.

Kolarski weekend rozpoczął od zwycięstwa w wyścigu ze startu wspólnego. Już na początku znalazł się w niewielkiej grupie, która nadawała ton rywalizacji przez 3 okrążenia. Na ostatnim zdecydował się na ucieczkę. W efekcie samotnie przekroczył linię mety, uzyskując ponad dwie minuty przewagi nad kolejnym handbikerem w stawce. Kolejnego dnia również pewnie triumfował, tym razem wykręcając wynik o przeszło 47 sekund lepszy od najgroźniejszego rywala.

− Staram się i chcę wygrać każdy start. Nie zawsze to wychodzi, bo w sporcie nie ma pewniaków. Ciągle jestem zmotywowany, a jeśli zwycięży ktoś lepszy, to przyjmuję to z pokorą, porażki też. One są motywujące do dalszej, cięższej pracy. Zawsze można coś poprawić, nikt nie jest doskonały – stwierdził Rafał Wilk. Dodał, że wkrótce chce wystartować m.in. we Vratnej, Wrocławiu, na Majorce i w Bejrucie.

Najgorszy sezon

W H4 kibice nie mieli okazji obejrzeć rywalizacji medalistów z Maniago. Krystiana Giery zabrakło bowiem w gronie uczestników najważniejszej krajowej imprezy. O dobrym wyniku myślał Arkadiusz Skrzypiński, który chciał się pokazać po niezbyt udanym występie we Włoszech. Tam zajął czternaste miejsce w „czasówce” oraz dwunaste w wyścigu ze startu wspólnego.

− Mistrzostwa świata odbyły się praktycznie miesiąc wcześniej niż zwykle, moja forma ciągle idzie do góry. Przebłyski były w Londynie [drugie miejsce za Rafałem Wilkiem – przyp. red.], pod koniec lipca. W Maniago jechało mi się bardzo dobrze, nawet upał nie przeszkadzał, ale to nie wystarczyło. Ten sezon jest dla mnie fatalny pod względem wyników sportowych, najgorszy w karierze – powiedział handbiker ze Szczecina.

Walkę o medale w krajowym czempionacie rozpoczął planowo. Znajdował się w czołówce H4, ale na pierwszym okrążeniu nie uniknął błędu. Wjechał w dziurę i uszkodził oponę. Powietrze schodziło z niej szybciej niż prognozował. W trakcie drugiej pętli postanowił wycofać się z rywalizacji. Z podobnym problemem zmagał się Zbigniew Wandachowicz. On zdołał zmienić koło, metę osiągnął jako czwarty.
− Brąz był niemal pewny, powalczyłbym o srebro. Trudno, mój pech, innych szczęście, taki jest sport.

W tym roku była duża zmiana dla mnie, mam nowego, bardzo dobrego trenera – Kubę Pieniążka. Liczę, że osiągnie ze mną jakiś wynik sportowy, więc nie denerwuję się, nie wpadam w panikę – poinformował Arkadiusz Skrzypiński.

Do domu nie wrócił z pustymi rękami. W „czasówce” zdobył brąz. Szybsi od niego okazali się wspomniany Rafał Wilk oraz Tomasz Łyko, który w weekend sięgnął po dwa tytuły wicemistrzowskie. Szczecinianin zamierza w tym sezonie jeszcze powalczyć w Pradze, we Wrocławiu, w Berlinie i Poznaniu.

Medale i odpoczynek

W H3 ton rywalizacji mieli nadawać uczestnicy tegorocznych mistrzostw świata. We Włoszech Mateusz Witkowski zajął czternaste miejsce w jeździe na czas, a ósme w wyścigu ze startu wspólnego. Na krajowych trasach dwukrotnie był zdecydowanie najszybszy. Jego wyższość musiał uznać Rafał Szumiec, który miał mieszane uczucia po sobotniej części zawodów. W niej stracił do zwycięzcy ponad 8 minut.

− Nie jestem w formie, w jakiej powinienem być. Nie chcę szukać usprawiedliwień, ale w tym roku zdrowie nie pomogło, infekcje jednak utrudniły trenowanie. Cieszy mnie druga pozycja, bo nie wiedziałem, na ile w tym momencie jestem w stanie pojechać. Z Mateuszem teraz ciężko rywalizować, próbowałem go gonić na początku wyścigu, ale nie dało się – powiedział 35-latek. Przyznał, że w Maniago zaprezentował się poniżej swoich oczekiwań. „Czasówkę” ukończył na piętnastej pozycji. W wyścigu ze startu wspólnego nie dotarł do celu. Z drużyną, w składzie której znaleźli się też Rafał Wilk i Piotr Kacalski, zajął dziewiąte miejsce.

Rafał Szumiec zamierzał w tym sezonie jeszcze startować, ale prawdopodobnie zmieni plany ze względu na obecną dyspozycję. Jednocześnie skupia się na rozwoju sekcji kolarstwa ręcznego w Krakowie w Hali 100-lecia KS Cracovia wraz z Centrum Sportu Niepełnosprawnych. − Na razie mamy tam rowery i bazę, powoli wszystko organizujemy. Myślę, że po wakacjach ruszymy z regularnymi zajęciami i to miejsce zacznie żyć – powiedział.

Wyjątkowe złoto

Trzymali się za ręce i wspólnie przekroczyli linię mety sobotniego wyścigu. W ten sposób finiszowali Rafał Szumiec i Piotr Małek, który tym samym zdobył mistrzostwo Polski w H5. Dla handbikera z Otwocka to najcenniejszy z dotychczasowych tytułów, wywalczony w wyjątkowo silnej stawce. Spory wpływ na losy rywalizacji w tej kategorii miała sytuacja na jednej z pierwszych górek.

− W małym peletonie było kilku zawodników z H3, H4 i H5. Wjechaliśmy na ten szczyt, bardzo mocno się napędziliśmy i jeden z moich rywali odjechał. Jednak słabo wszedł na następny podjazd, a my wtoczyliśmy się bardzo szybko. Dogoniliśmy mojego konkurenta, a po zjeździe mieliśmy już jakieś 200 metrów przewagi. Nie poddał się, gonił nas, a z tego, co się później zorientowałem, miał wywrotkę – opisał Piotr Małek.

Wyścig kosztował go mnóstwo sił. Przypuszczał, że w niedzielę będzie musiał uznać wyższość rywali. I rzeczywiście sprawdził się ten scenariusz. Wykręcił trzeci wynik, o ponad 25 sekund gorszy od triumfatora. W Rzykach najlepszy okazał się Krzysztof Plewa, który dzień wcześniej zdobył wicemistrzostwo kraju. Z kolei Witold Misztela sięgnął w sobotę po brąz, a w niedzielę po srebro.

− Cieszę się z miejsca na podium w czasówce, trzeba było ciężko na nie zapracować. Mam już 53 lata, muszę dłużej odpoczywać i bardziej dbać o siebie. Wiem, że startują jeszcze starsi i to też mnie podnosi na duchu. Te sukcesy są dla mnie podtrzymaniem wiary, że jeszcze dam radę – stwierdził Piotr Małek. Dodał, że pomogły mu przygotowania do mistrzostw świata, w których wziął udział po raz pierwszy. We Włoszech „czasówkę” ukończył z trzynastym wynikiem, a w wyścigu ze startu wspólnego finiszował jako dziesiąty. Planuje jeszcze starty w tym sezonie, chce go zakończyć udziałem w Biegu Niepodległości w Warszawie.

Czas na zmiany

Rafał Mikołajczyk nie ukrywał radości z rosnącej liczby zawodników rywalizujących w H1. W sobotę zmierzył się z pięcioma konkurentami. W tej stawce sięgnął po wicemistrzostwo kraju. − Jestem zadowolony z osiągniętego wyniku. Pierwsze okrążenie jechało mi się bardzo dobrze, ale na drugim [ostatnim – przyp. red.] niestety nie dopilnowałem przeciwnika. Krzysiu Kosider wygrał i należą mu się zasłużone gratulacje – powiedział 28-letni handbiker z Wrocławia.

W niedzielę w Rzykach cieszył się już z tytułu mistrza Polski, triumfując w „czasówce”. Po mistrzostwach świata nie był usatysfakcjonowany. We Włoszech dwukrotnie zajął dziewiąte miejsce, a liczył na lepsze rezultaty. Wpływ na to miało kilka czynników. Zmienił nie tylko trenera, ale też rower. − To sprzęt bardzo przystosowany do mojej osoby. Jest w nim dużo nowych elementów, m.in. ceramiczne łożyska czy inne zębatki. Ten handbike inaczej się toczy, jest niżej osadzony. W tym sezonie zacząłem się na nim ścigać, w kolejnym będzie lepiej dopasowany – opisał Rafał Mikołajczyk. Dodał, że w najbliższych tygodniach chce rywalizować w Pradze, we Wrocławiu i na Majorce.

Z Maniago Anna Harkowska powróciła z brązowym medalem. Wywalczyła go w C5 w jeździe indywidualnej na czas. W ostatni weekend sierpnia pewnie sięgnęła po 2 tytuły mistrzowskie. W wyścigu ze startu wspólnego zaliczyła bolesny upadek. Strata czasowa nie przeszkodziła w odniesieniu sukcesu. Powody do radości mieli też inni uczestnicy kolarskich zmagań. Zwłaszcza ci sklasyfikowani na medalowych pozycjach (wyniki poniżej).

Spore wyzwanie stało też przed organizatorami. Musieli poradzić sobie bez sponsora tytularnego, który przez lata wspierał również Mistrzostwa Polski w Narciarstwie Alpejskim. − Udało się przeprowadzić tegoroczną edycję dzięki środkom naszych partnerów instytucjonalnych: MSiT oraz PFRON. W przyszłości chcemy rozbudować imprezę do formuły międzynarodowej. To jeszcze podniesie rangę i prestiż wydarzenia, da też możliwość zdobywania punktów w klasyfikacji UCI. Rywalizowanie z zawodnikami z innych państw pozytywnie wpływa na atmosferę, zaangażowanie i poziom sportowy, który chcemy podnosić – powiedział Łukasz Szeliga. Dodał, że to są bardzo ważne zawody, nie tylko ze względu na mistrzowską rangę. Rafał Wilk, Arkadiusz Skrzypiński i Zbigniew Wandachowicz przyciągnęli wielu ludzi po urazach czy amputacjach. Pokazali, że można aktywnie żyć i uprawiać sport, który daje adrenalinę.

Zobacz galerię…

Tekst i fot. Marcin Gazda
(www.naszesprawy.eu)

Wyniki X Mistrzostwa Polski w Kolarstwie Szosowym Niepełnosprawnych

Wyścig ze startu wspólnego:
http://start.bielsko.pl/files/x%20mistrzostwa%20polski%20w%20kolarstwie%20niepelnosprawnych%202018%20-%20wyniki%20start%20wspolny.pdf

Jazda indywidualna na czas:
http://start.bielsko.pl/files/x%20mistrzostwa%20polski%20w%20kolarstwie%20niepelnosprawnych%202018%20-%20wyniki%20jazda%20indywidualna%20na%20czas.pdf

Data publikacji: 31.08.2018 r.

Share Button
Zaszufladkowano do kategorii Handbike, Sport | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Wywiad dla Tygodnika Linia Otwocka

KOLARSTWO: WIELOKROTNY MISTRZ POLSKI W HANDBIKE’ACH ZADEBIUTOWAŁ NA MŚ.

Piotr Małek to jeden z najlepszych niepełnosprawnych kolarzy w Polsce. Na jego koncie jest już kilka tytułów mistrzowskich, ale dopiero teraz wystąpił w mistrzostwach świata i pucharze świata. O swoich przeżyciach i wrażeniach z tych zawodów kolarz z Otwocka opowiada w rozmowie z Marcinem Suligą.

Występ na mistrzostwach świata we Włoszech to dla ciebie chyba jedno z najważniejszych wydarzeń w dotychczasowej przygodzie kolarskiej.
– Jedno z dwóch. Pierwsze wydarzenie to start na pucharze świata w belgijskiej Ostendzie. To był mój pierwszy występ na imprezie tej rangi. Nie zaliczę go jednak do specjalnie udanych. Po pierwsze, ze względu na problemy ze sprzętem, a po drugie, przez brak odpowiedniego doświadczenia. Do światowej czołówki trochę mi jeszcze brakuje. Poziom mojego wytrenowania był za niski.

To, co starczało na zawodach w Polsce, nie wystarczyło do podboju świata?
– Chyba tak, ale ja zdawałem sobie z tego sprawę. Biorąc udział w pucharze świata czy pierwszych w mojej karierze mistrzostwach świata, miałem plan, aby poznać smak rywalizacji z najlepszymi, zdobyć doświadczenie i podpatrzeć rywali w akcji.

Moi kibice i przyjaciele liczyli na to, że zdobędę medal, ale chyba tylko ja i trener Marcin Piekiełek wiedzieliśmy, jakie są moje realne możliwości. Ten występ tylko potwierdził to, że przede mną jeszcze wiele pracy.

W Maniago zająłeś 13. miejsce w jeździe indywidualnej na czas oraz 10. pozycję w wyścigu ze startu wspólnego. Jak oceniasz swój występ?
– Jedni stwierdzą, że był on przyzwoity, zwłaszcza że to był mój debiut na tak poważnej imprezie, inni odbiorą to jako klęskę. Ja jestem w miarę zadowolony, bo podczas obu wyścigów – które organizatorzy rozegrali dość pechowo dzień po dniu – dałem z siebie tyle, ile na ten moment mogłem dać. Docenił to przede wszystkim mój trener, który z natury nie jest wylewny, ale tym razem pochwalił moją walkę na trasie i to, co zrobiłem. On zna moje możliwości najlepiej i wie, ile kosztowały mnie oba występy.

Oba starty były debiutem na dużych światowych imprezach. Miałeś przed nimi tremę?
– Jasne, że miałem. Reprezentowałem Polskę i to już było niesamowite uczucie. Poza tym obie te imprezy były przygotowane z dużym rozmachem. Belgia i Włochy to typowo prokolarskie kraje, więc zawody kolarzy – nawet tych niepełnosprawnych – są dla nich ogromnym wydarzeniem. Mieszkańcy Maniago wręcz oszaleli na punkcie rowerów. W centrum tego miasteczka jest więcej sklepów z najlepszymi rowerami niż banków, a ludzie uwielbiają kolarzy. Nawet w trakcie treningu czy objazdu trasy potrafili zerwać się z krzeseł w kafejkach, by oklaskiwać twój przejazd. To było coś niesamowitego.

Sam przeżyłem bardzo fajny moment. W trakcie jazdy na czas duży fragment mojego przejazdu był transmitowany przez stację RaiSport. Drugiego dnia okazało się, że dzięki temu byłem już rozpoznawany przez niemal każdego mieszkańca tego włoskiego miasteczka… Taka postawa kibiców sprawiała, że nawet jeśli na początku była jakaś trema, to szybko ona ustępowała. Atmosfera na zawodach była wspaniała.

Była też okazja do kolejnego spotkania z twoim idolem Alessandrem Zanardim (byłym kierowcą F1, który w wyniku wypadku na torze stracił obie nogi – przyp. red.).
– Okazał się naprawdę sympatycznym facetem. Udało się przybić piątkę, życzyć sobie powodzenia, a także przejechać wspólnie kilka kółek. Później Alessandro odjechał, bo jego poziom, a także sprzęt, na którym jeździ, jest kosmiczny i ciężko było utrzymać jego tempo. Jednak i on nie uniknął kłopotów na trasie, które wyeliminowały go z walki o miejsce na podium. To tylko pokazuje, jak mocna jest światowa stawka handbikerów.

Wracając do twojej formy – czy po tych dwóch występach będziecie coś zmieniać w treningach?
– Pewnie tak, ale to zostawiam trenerowi Piekiełkowi. Gdy zaczynaliśmy współpracę, powiedział mi, że osiągnięcie poziomu, jaki prezentuje światowa czołówka, zajmie mi około dwóch lat. Myślałem, że ten proces będzie znacznie krótszy, zwłaszcza że po przesiadce na nowy rower w krótkim czasie zrobiłem dość duży progres. Okazało się jednak, że to była bardziej kwestia entuzjazmu i przesiadki na nowy sprzęt. Teraz wiem, że czeka mnie jeszcze sporo pracy, by dogonić najlepszych zawodników na świecie, i że to, co mówił trener, ma swoje potwierdzenie. Ufam mu
w stu procentach, bo to specjalista w swoim fachu, i wierzę, że za kilkanaście miesięcy – jeśli mój organizm się nie zbuntuje – będę w zupełnie innym miejscu niż teraz.

Przed tobą kolejny start w mistrzostwach Polski.
– To prawda i szczerze mówiąc, już nie mogę się doczekać startu w tych zawodach. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie będą to takie mistrzostwa jak dotychczas, gdzie byłem dominatorem. Pojawili się nowi kolarze z apetytem na ogranie starego mistrza, tak że zapowiada się niezwykle zacięta i ciekawa rywalizacja. I dobrze…

Boisz się ewentualnej porażki?
– Po kilku latach kolejnych sukcesów musi przyjść taki moment, że przegram. Nie będzie to dla mnie jednak tragedia. Wręcz przeciwnie, będę się cieszył, że mam konkurencję i mam kogo ścigać. Poza tym będę dumny, że udało się mi na tyle rozpowszechnić kategorię MH5, że teraz jest z kim rywalizować.

Twoje życie nie ogranicza się jedynie do treningu i ścigania. Udzielasz się również w fundacji Drużyna Błażeja.
– Należę do rady fundacji, ale chyba bardziej czuję się jej ambasadorem. Coraz bardziej zaczynam czuć, że to ma sens. Wielu ludziom nie tylko udało się pomóc, ale także wciągnąć ich do pomagania innym, czasami – tak jak w moim przypadku – wbrew stanowi zdrowia. Ludzie zobaczyli, że tacy jak ja też mogą pomagać innym, i to mnie cieszy. Zresztą już sobie przyrzekłem, że kiedy zawieszę karierę sportową na kołku, to obok nie zawieszę roweru. Będę starał się dalej pomagać i namawiać do pomagania.

Mówiąc o fundacji Drużyna Błażeja – widziałem, że jesteś w pewnym stopniu mentorem Błażeja Cymermana, który coraz śmielej sięga po rower wyścigowy.
– Błażej ma naprawdę ogromne możliwości, ale to wciąż młody chłopak, przed którym jeszcze wiele życiowych decyzji. Na razie jednak widać, że jazda i ściganie na rowerze bardzo mu się spodobały i chętnie uczestniczy w treningach. Jeśli się temu poświęci, odda temu całe swoje serce, to może osiągać naprawdę bardzo dobre wyniki. Czego mu życzę. Teraz, tak jak ja, będzie brał udział w mistrzostwach Polski i to będzie dla niego jeden z pierwszych poważniejszych sprawdzianów. Mimo że startujemy w jednej kategorii, będę trzymał kciuki za jego występ.

Podziękowania

Specjalne podziękowania dla firm GTM Mobil i DEM’a Promotion Polska za sfinansowanie i wyprodukowanie roweru, na którym się ścigam. Ogromnie dziękuję mojemu trenerowi Marcinowi Piekiełkowi (www.hellmost-cycling.pl) – „Piekieł“, bez ciebie moje sportowe marzenia straciłyby sens. Urzędowi Miasta Otwocka bardzo dziękuję za wsparcie finansowe. Podziękowania należą się też firmom Ec Extreme i www.cyklo.pl za profesjonalny kask do jazdy indywidualnej na czas. Dziękuję też Rafałowi Szumcowi, prezesowi klubu VeloAktiv, który od początku wspiera moją działalność. Serdeczne podziękowania również dla Fundacji Drużyna Błażeja – myślę, że razem zrobimy jeszcze wiele dla osób potrzebujących wsparcia. Najserdeczniejsze podziękowania także dla mojej rodziny, moich przyjaciół i wszystkich kibiców. Piotr Małek

Share Button
Zaszufladkowano do kategorii Handbike, Sport | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Mistrzostwa Świata Maniago (Italy)

Fotorelacja wkrótce…

Share Button
Zaszufladkowano do kategorii Handbike, Sport | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

UCI Para-cycling Road World Cup – Ostend (Belgium)

Już jutro, czyli w niedzielę 29 kwietnia wyruszam na mój pierwszy Puchar Świata w Kolarstwie Ręcznym. Na chwilę obecną mogę tylko napisać, że przez ostatnie 5 miesięcy bardzo mocno popracowałem, trenowałem pod okiem trenera żeby wypaść jak najlepiej i zapewniam, że pojadę jak nigdy do tej pory. Na ile to wystarczy nie mam pojęcia, ale na pewno uzyskam wiedzę, w jakim miejscu się znajduje, jaki jest poziom mojego wytrenowania, poznam odpowiedź na wiele pytań i będę wiedział, co dalej.

Moje starty:

Czwartek 3 maja od 15:45 – jazda indywidualna czas – 9 km x 2 okrążenia 18.0 km (dokładny czas mojego startu udostępnię na FB)
Sobota 5 maja o 14:30 – 16:25 wyścig ze startu wspólnego – 8 km x 8 okrążeń 64.0 km

Wiem, że wiele osób trzyma za mnie kciuki, jest to bardzo miłe, podnosi na duchu, dodaje mocy, motywacji… Oczywiście ogromnie dziękuję, dziękuję też Wszystkim, którzy mnie wspierają w moich sportowych marzeniach, bez Was nie byłoby mnie w tym miejscu, w którym jestem, 3 i 5 maja z orłem na piersi zawalczę o jak najwyższe miejsca i już teraz wiem, że spełnię kolejne marzenia, bo…

MARZENIAMI DOSIĘGAM GWIAZD

Pozdrawiam

Share Button
Zaszufladkowano do kategorii Handbike, Sport | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz